Przez setki lat kanon piękna wciąż się zmieniał - od atletycznych Greczynek i renesansowych pań XXL, stopniowo obejmując kobiety czarnoskóre, z bielactwem, łyse, a wreszcie z siwizną i zmarszczkami.
To, co uważamy za piękne jest kwestią kulturową
Wygląd i proporcje ciała podziwiane przez jedną społeczność, druga uzna za obojętne albo nawet odrażające. Coś, czemu jeden człowiek nie może się oprzeć, u drugiego wywołuje wzruszenie ramion. Od wieków kanon urody zależał od tego, jaką rolę miało pełnić ciało kobiety.
Prehistoryczna Wenus z Willendorfu ma krótkie nóżki, bardzo szerokie uda, jeszcze szersze biodra, wydatny brzuch i biust. Ta rzeźba pokazuje jednak to, co było najważniejsze dla ludzi w tamtych czasach – kobietę jako matkę, dającą początek życiu, czyli płodną, mogącą wykarmić swoje potomstwo.
Patrząc na rzeźby i malunki starożytnego Egiptu widzimy już postaci odmienne. Przedstawieni na nich ludzie są smukli o wąskich taliach i niewielkich piersiach u kobiet. Zupełnie inny kanon prezentowały przedstawienia greckie i rzymskie – na przykład Wenus z Milo. Według ówczesnego kanonu ciało piękne było gładkie i wysportowane, co ciekawe, znacznie więcej uwagi poświęcano ciału męskiemu. Silne, nagie, atletyczne i proporcjonalne – było ideałem.
Średniowiecze przyniosło modę na smukłą i delikatną twarz (dlatego kobiety wyskubywały sobie często włosy znad czoła, żeby uczynić je wyższym), blond włosy i oczywiście jasną karnację, ponieważ opalenizna świadczyła o pracy fizycznej . Liczyła się wtedy wrażliwość, delikatność i subtelność. Miał na to wpływ kult maryjny, pokazujący kobietę jako postać statyczną, spokojną i oddaną Bogu. Ciało zeszło na drugi plan, ale fantazyjnie pokazywano także jego kruchość i uległość, co miało świadczyć o poświęceniu dla wyższych idei.
Renesans oznaczał powrót do wyraźnie szerszej sylwetki. Widać to w dziełach Michała Anioła czy Petera Paula Rubensa, od którego wizerunków okrąglejszych kobiet powstało powszechnie używane określenie "rubensowskie kształty". Skąd te kilogramy? Zdaniem historyków sprowadzone z odkrytej Ameryki ziemniaki sprawiły ostatecznie, że cała europejska populacja mogła nie tyle dobrze zjeść, co na pewno najeść się.
Epoka oświecenia, romantyzmu, jak również początku XX wieku to z kolei powrót do sylwetki szczupłej. Szczególnie w wizerunku kobiet preferowano sylwetki smukłe, delikatne, wręcz eteryczne, chociaż wciąż z wyraźnie podkreślonym biustem i kształtem bioder - jako rozwiązanie tej rozbieżności pojawił się gorset kształtujący wcięcie w talii. Natomiast w latach 20-tych XX wieku, po pierwszej fali ruchu feministycznego, powstał kobiecy styl „chłopczycy”, niemal pozbawiony talii i kobiecych krągłości pod męskim strojem, jako symbol równouprawnienia w świecie mężczyzn.
Szczupła gruba
Wkrótce potem ideał urody kobiet zaczęły wyznaczać film i telewizja. Poszerzanie kanonu kobiecego piękna następowało powoli i systematycznie. Zrobiła to m.in. Twiggy w latach 60. z tyczkowatą, pozbawioną krągłości sylwetką 12-letniego chłopaka. Lata 70. przyniosły Lauren Hutton, która wywołała skandal po prostu tym, że miała szparę między zębami.
A potem nastała Kate Moss. Ta brytyjska nastolatka przy wzroście 1,70 m była za niska, żeby występować na wybiegu. Jej wygląd określany mianem „heroinę look” był kontrowersyjny. Gwiazda Moss, która zajaśniała w reklamach Calvina Kleina, oznaczała odejście od długonogich gazel z minionych lat.
Choć Moss zakłócała system piękna, to i tak dalej jednak mieściła się w strefie komfortu branży, definiującej piękność jako białą Europejkę. Jednak już w latach 90. XX pojawiły się pierwsze czarnoskóre modelki – kobiety takie jak Beverly Johnson, pierwsza Afroamerykanka, która pojawiła się na okładce amerykańskiego Vogue’a, pochodząca z Somalii Iman, Naomi Campbell i Tyra Banks.
Jeśli za wiele tysięcy lat ktoś odkopie artefakty z modowego XXI wieku uzna, że ideałem urody była wtedy szczupła, wysportowana kobieta z dużym tyłkiem. To Kim Kardashian spopularyzowała pojęcie slim thick (szczupła gruba), XXI-wieczną wersję figury typu klepsydra . Kobieta slim thick ma wydatne pośladki, biust i uda, ale smukłą i muskularną środkową część ciała. To typ sylwetki, na którym fortunę zarabia mnóstwo trenerów personalnych, specjalizujących się w rzeźbieniu nóg i talii.
Co jest piękne?
Teraz zaś nastała generacja selfie, a ludzie są gwiazdami z okładek swojej własnej narracji. O tym co jest pieknę nie decydują już naczelni magazynów mody ale my sami. Uroda staje się w mniejszym stopniu sprawą estetyki, a w większym samoświadomości, pewności siebie oraz indywidualności. Mieszczą się w niej zarówno wyrzeźbione pośladki i sztuczne rzęsy, jak i włosy z siwizną, zmarszczki, czy choroby skóry. Piękny jest dziś każdy, kto dobrze czuje się w swoim ciele.